Get all 3 Ortsul releases available on Bandcamp and save 35%.
Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality downloads of Nasze piekło a wasz raj, Nasza Pani, and Robactwem Oblazłem.
1. |
Intro
00:49
|
|||
2. |
Nasza Pani
05:57
|
|||
Idąc pod górę usłaną cierniami
Zasłaniając twarz pokrytą plamami
W żywocie psim zgwałconym porażkami
Modlę się do swej jedynej Pani
Matko! Przenajświętsza!
Tyś między niewiastami
Błogosławiona
I trawiona płomieniami
Błyszczy jak pył
Ku rozkoszom złych
Ku zapchaniu żył
Zmierza Twój kult o najpiękniejsza
Ty co otuchą pętasz
W studni bez dna
W stolicy kłamstw
Ze wzrokiem w piach
Jak płomień do gwiazd ciągniesz mnie w otchłań
W której na zawsze chcę pozostać
Wygasły blask
Wiekowych fraz
Wartości gwałt
Mentalnej zgnilizny dziatwa
Śmiech zza białych bram
Brud smród i pysk
Uchlanych rys
Skurwiały zysk
Byle się nie opamiętać
I nie zaznać człowieczeństwa
Upadku świt
Nieścisły mit
Oddechu świst
Odór zgnilizny niebiańskiej
Ostatni, proszę, daj mi szklankę
Ordo ab Chao
Rytualny chlew
Łabędzi śpiew
W szkle odbija się płomień
Geometryczny koniec
Wzgardzony chłam
Opluty garb
Głuchy na świat
Upada przed majestatem
Stać nie może, umrze zatem
Marazmu trzon
Podatny na zgon
Zabije dzwon
Dla mnie i mojej Pani
Ad extremum uradowani
W oddali wrzask
Płomienny blask
Cóż to za czas
Gdy wreszcie nie jestem sam
Zdrowaś Mario szklanka pełna
Już tylko do gwiazd
Dzieli mnie czas
Leżąc na wznak
Od świata oderwany
Krąg jutro doskonały
LEJ
PAL
Ora pro nobis domina nostra
LEJ
PAL
Nunc et in hora mortis nostrae
Laisse-moi une fois
Gliser mes doigts
Dans le froid
Dans le froid
Laisse-moi une fois
Gliser mes doigts
Dans le froid
Dans le froid
Laisse-moi une fois
Rien qu'une fois
Gliser mes doigts
Dans le froid
Laisse-moi une fois
Une dernière fois
Gliser mes doigts
Dans le froid de ma belle dame
|
||||
3. |
Więzy
05:13
|
|||
Noc księżycowa, ten gród pełen cienia
Mętna sceneria na rozciętym płótnie
Głuche skowyty podarte suknie
Brudne catharsis z ciemnego sklepienia
Błoga frenezja, mdłym upojeniem
Pełzając kruszy cnoty dogmaty
Wrotom zbawienia stawia szorstkie kraty
Golgota duszy ciała ukojeniem
Całun ten zgrzebny, jakby kotłujący
Betony fasady miotowszy smołą
Rozpala grób ten gdzie żywi się troją
W amoku zbawiennym choć konający
I tylko zda się
Że ich oczy żyją
I wodzą tak martwe a pełne płomieni
Za obłudy krańcem ślepcy w topieli
I tylko zda się
Że się im rumieni
Urojeń więzy ekstazy spragnione
W orgii niedoli ramiona splecione
O Afrodyto
O bóstwo świetliste
Upojonej krwi składają kielichy
Owińże kwiecistym więzem kark lichy
O Wenus biała
Ujarzmij ich myśli
Ckliwym dotykiem karmisz ich rany
Mętnym porywem trującej piany
Ścisk ten matczyny
Święte upodlenie
Gnijąca rozkosz rodzi zbawienie
Rozpacz zdławiona
Triumf ukojenie
Kamień węgielny
Podwaliny schyłku
Marnotrawnej krwi stawy i rzeki
Umysł zamglony, żądlące leki
Ślepa źrenica wciąż jednak drgająca
Wodzi za świtem czarnego słońca
Zepsutej nadziei skowyt nadziemski
Wyzwólże z ciała tyranie niebieski
Chimero zbudź się
Wznieś szkarłat skrzydeł
Wypędź ich z raju
Prochem i pyłem
Dławiąc sumienie
Goryczy wonią
Źródła otchłani
Rany zagoją
Kremacja myśli
Kult potępienia
Rządza wolności
I upodlenia
Grobu dziedziniec
Otwarte bramy
Gnijące skrzynie
Dla ciał oddanych
Światło jutrzenki
Zdławione kłamstwem
O ludzkiej roli
W tej układance
Kres nienawiści
Brzmi łkanie nasze
Będąc ofiarą
Zarazem katem
|
||||
4. |
Utrata
06:16
|
|||
Bezwiedny lament, gorejący cierń
Bezkresem zapaści, obraca się w czerń
W kołaczącym amoku gasnący dźwięk
Konającym krokiem osuwa się w cień
Trujący pustki tępy skowyt
Głuchy na prawdę gnije w rowie
Łzawiący szkaradny bezkształtny sen
Nicością stępiony, głuchy jak pień
Krętymi ścieżkami majaczy we mgle
W następstwie utraty prosto w piekła czerń
Szepczący pustki cichy płomień
W konwulsjach ciszy dusza tonie
Odrazą pojony do świata barw
W żałości orszaku naprzód prosto w piach
Klęczy rozpacza na krawędzi dnia
Legion myśli rzuca mu ten prosty znak
Zanurzyć stal w tej żywej urnie
Niech życia pieśń wybrzmiewa w trumnie
W wilgotnej próżni z bólu do nieba wyj
Krojąc sobie ścięgna próbuj dalej żyć
Ostrzem brudnym na zbruzdany ryj
W jebanym amoku kręć ósemki z żył
Od szklanej rdzy już zimne dłonie
Wyrwać wątrobę niech ciało płonie
W ciernistą toń
W próżni odmęty
Odrazy woń
Trzy sakramenty
Ból, rozpacz, wstręt
Co zostało ci
Sumienia rak
Śmierć tożsamości
Bezwstydem trącać, kręcić, bluzgać i bić
Szklanych zwierciadeł widmo każe mi pić
Gaśnie życia płomień
Od zalewu trwogi
Pętla na krańcu drogi obija drzwi
Zawiasy pękają od brudnej krwi
Szorstka melodia myśli
Minął już czas zawiści
Martwemu oddech wciąż przemyka przez łzy
Światło życia parzy cięte ciało do żył
Gaśnij ogniu męki
Wskaż swej trumny brzegi
Obumarłe myśli niczym sępy do zwłok
krążą by się zdobyć na ten ostatni krok
Usłysz mnie gdy milczę!
Spal! Ten padół łzawy
|
||||
5. |
Kaźń
05:25
|
|||
Bezwiedny mrok
Zapaść moralnej harmonii
Ten pusty wzrok
Śledzący szlak monotonii
Szkarady snop
Wodzący po zimnych ścianach
Fantazji trop
Kochana choć za nic nie chciana
These frightening shapes are lurking around
Somebody please let me out!
Something horrible, just spotted, I saw
The other side of the wall
Containing phobias, nightmares and fears
Terrible sign, simple word
Immerse the pain, affiliate
Bear tender this filthy world
Płacząc i łżąc
Byle nie natknąć się na nią
Na bóstwa kląć
Źrenice do bólu zwężając
Trupi jej smak
Głucha jest na skowyt męki
Uczucia brak
Absorpcja myśli, kwitnące lęki
Marny to trud
Opór stawiany myślom
Odegnać chłód
Połączyć się z wiekuistą
|
||||
6. |
Odbicie
05:18
|
|||
Skraj wytrzymałości
Głuchy śmiech desperacji
Zwiewany ku przepaści
Roni łzy z radości
Zimny i bezkształtny
Lichy wieniec na szyi
Mrozi
Ogniem
Ostrze niemocy
Jak rój szarańczy
Przeszywa umysł
Tracąc żywe myśli
Obraz parszywy
W tafli tej z łez ronionych
Migot
Kształtu
W zwierciadle krzywym
Obraz tak prosty
W zwierciadle martwym
Obraz tak żywy
Trupi smród z czeluści
Wnętrza padołu łez
Cnoty mizantropii
Wóda siarka tytoń krew
Ziarna niedoskonałe
W swej apatii gorliwe
Wśród cierni więzione
Z pierwszym plonem już stracone
Jak obity pies
Kaja się przed agresorem
Z bólu śmiech, morze łez
W kwasie myśli rozpuszczone
Jebiący atrament
Miesza się i kłębi
Na powierzchni tafli
Której odbicie to my
Pastisz chwalebnych pieśni
Sznur na drzewie życia
W odbiciu nie widać nic
Wzywa węzeł cierpliwy
Wolni choć uwiązani
Widzimy się na dnie
W zwierciadle krzywym
Obraz tak prosty
W zwierciadle żywym
Obraz tak martwy
|
||||
7. |
...et Omnia Vanitas
07:54
|
|||
Niknący głos
Z odmętów wieczności
Bredzący coś
O szklanej godności
Odór fantazji
Wolnej świadomości
Rozmywa cień
Idei światłości
Trująca mgła
Nad cmentarzem myśli
Grobami ofiar
Ziemskich korzyści
Brak mi już sił
Dać szansę czystości
By odepchnąć szkło
By powstrzymać mdłości
Dałeś mi godność
Rozum i
Wybór wolny
Bym stada ogniwem
Spełniał siebie
I Twoją wolę
Bym w hierarchii wyżej
Od tych co
Instynktami
Swój żywot spłowiały
Zawierają
W ścierwa kurhanie
Jak pies podążam
Ku Idylli
Zgniłej woni
Karmiony iluzją
Parszywej
Życia absencji
Prowadź ku brzegom
Gdzie zniknie
Marazmu piętno
Jeszcze nim padnę
Ziemię przeżegnam
Butelką
WIth lack of power
With lack of consciousness
Dwelling through maze of
Nothingness
Breathing in shadows
Permeating lungs with foam
With lust for decay
In decadent swamp
God's hands vicious
Forever will remain
For what he calls
His masterplan
Unjust ability
To take another form
So called duality
Filled with scum!
Zbutwiałej marności wszechobecny krąg
Uciska tętnicę gwałcąc życia marny plon
KRANIEC! POWIEW! ODDECH! KREW NA PIACHU
Ukojenie czeka w blasku sądnego dnia
Gdy z palącą nienawiścią opluję Ci twarz
PĘTLA! KRATER! SKRZYDŁA! BÓG JEST DIABŁEM
Wątły życia płomień w czerni się tli
Chcąc ukoić ból, na zawsze wstrzymać łzy
Pętli szorstki aksamit, kark jeszcze nie krwawi
Od trądu sczerniały tętnicy wątły wrzask
Obmyty z godności nie chce wracać do łask
Gwałt na życia darze, baranka ofierze
Ostry stryczka sznyt nakazuje mi wstać
Zajebany chodnik kawałkami szkła
Raj w zasięgu ręki
Odciśnięte pręgi
Zapluty niemy bezradności krzyk
Nieudolny trud, wódki jeszcze łyk
Pętlę zawieszę wyżej
Już się nie pomylę
|
||||
8. |
Idź
05:08
|
|||
Jak już odejdziesz
To będę
W tle mi rozbrzmiewa
Twoje szczekanie
IDŹ
The whole world's a stage
The actors all men
Pastiszu koniec
Ostatni spektakl
IDŹ
Z gównem zmieszany
W pustkę odrzucony
Pod karmy obcasem
Jak robak zgnieciony
IDŹ
Zwierciadło pękło
Odbicia nie ma
Teatr Twój płonie
Zamienia się w cyrk
Niknie jak Globe
Trawiony na pył
Niech zapłonie wszechświat
Niech połknie go żar
Odrzuć iluzję
Po prostu kurwa
IDŹ
|
Ortsul Warsaw, Poland
CD versions of 'Nasza Pani' available.
Nasze piekło a wasz raj is a digital release
only.
Contact us via mail or Facebook.
Music available on all popular streaming services.
... more
Streaming and Download help
If you like Ortsul, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp